Pierwszy raz z Wiedźminem zetknąłem się w Fantastyce, przeczytałem opowiadanie „Mniejsze zło”. Parę dobrych lat później przeczytałem dwa tomy opowiadań i rzuciłem się na powstającą właśnie sagę. Połknąłem pierwszy tom, szybko dostałem w swe ręce dopiero co wydany tom drugi i… wpadłem we frustrację wiedząc, że oto muszę czekać trzy lata na całość… Kiedy jakiś czas później przeczytałem część trzecią sagi, wiele wątków zdążyłem zapomnieć i całość smakowała jak odgrzewany kotlet… Wyniosłem wtedy z całej historii nauczkę, aby czytać cykle wydawnicze dopiero wtedy, gdy wydana zostanie ostatnia część…
Trwająca aktualnie promocja gry komputerowej osnutej na prozie Sapkowskiego natchnęła mnie do sięgnięcia ponownie do książek o Wiedźminie i przeczytania ich w końcu w całości. Ponieważ wydatek 250 złotych na eleganckie wydanie niespecjalnie mi się uśmiechał, postanowiłem w przerwie pomiędzy lekturami branżowymi („Death march”) zagłębić się w świat Sapkowskiego…
Pierwszą z książek nabyłem w Merlinie, stwierdzając, że tak będzie najtaniej. Kurier dostarczył mi paczkę w piątkowe przedpołudnie i wieczorem rozpocząłem lekturę…
Następnego dnia, w sobotę, na Krakowskich Targach Książki szybko nabyłem drugi tom opowiadań, a już we wtorek stałem się szczęśliwym posiadaczem „Krwi elfów” (Empik był na tyle miły, że wystawił specjalne stoisko z książkami Sapkowskiego). Dość dobre jak na mnie tempo czytania…
Cóż powiedzieć mogę o czytaniu Wiedźmina po latach? Zauważyłem, że mimo wszystko wiele zapomniałem z lektury. Nie tylko detale rozmazały mi się w pamięci, a wręcz fabuła wielu opowiadań (11 lat to kawał czasu). Dzięki temu udało mi się uniknąć częstego przy ponownym czytaniu przeskakiwaniu fragmentów. Czytałem Wiedźmina tak, jakbym czytał go po raz pierwszy.
Jakie są opowiadania o Wiedźminie czytane po tylu latach, z takim a nie innym życiowym doświadczeniem? Odpowiedź jest prosta: smakują wybornie. Sapkowskiemu udała się sztuka stworzenia opowiadań na tyle „skondensowanych”, że nie sposób się nudzić. Są oczywiście odstępstwa od tej zasady, na przykład opowiadanie „Okruch lodu”, będące de facto opisem prawdziwej natury związku Yennefer i Geralta. Może dlatego, że jest to chyba jedyne opowiadanie, gdzie wiedźmińskie likwidowanie potworów stanowi li tylko dekorację? Oczywiście opowiadanie ma zupełnie inną dynamikę narracji niż powieść, więc ze swej natury mniej ma wątków pobocznych.
Czytając opowiadania o Wiedźminie można zauważyć jak z luźno oderwanych od siebie perełek stopniowo zaczynają się one łączyć w spójny ciąg, którego ukoronowaniem jest opowiadanie „Coś więcej”, stanowiące de facto wstęp do pięciotomowej sagi, tam następuje bowiem rozwiązanie wielu wątków poruszanych w obu tomach opowiadań. Opowiadanie to zamyka drugi tom przygód Wiedźmina.
Geralta po raz pierwszy spotykamy gdy przyjmuje zlecenie od króla Foltesta na rozwiązanie problemu pewnej strzygi. Dynamiczna akcja, niespodziewane wydarzenia i polityka na zgoła XX wiecznym poziomie to znaki firmowe całej opowieści o Wiedźminie. Pomimo, iż z początku zdaje się on być tylko i wyłącznie brutalnym fachowcem od eksterminacji potworów, szybko przekonujemy się że kiedy trzeba potrafi on też działać bezinteresownie („Ziarno prawdy”) dla czyjegoś dobra, nawet wtedy, gdy za działanie w słusznej sprawie spotykają go nieprzyjemności (rzeczone już „Mniejsze zło”). Wiemy też, że Wiedźmin ma swoje sumienie i nie potrafi działać wbrew swoim zasadom, nie potrafi być zły (opowiadanie „Kwestia ceny” i piękne studium wiedźminlandzkiej ekonomii – „Wieczny ogień”), a co więcej – w przeciwieństwie do wielu swoich pobratymców ma uczucia.
Uczucia Geralta są chyba sprawą decydującą w wielu miejscach tych opowieści. Zakochanie się w czarodziejce Yennefer („Ostatnie życzenie”) stanowiło być może samo w sobie szczęśliwe wydarzenie, jednak per saldo mocno zaciążyło ono na życiu Wiedźmina. Zdrady Yennefer („Okruch lodu”), wieczne rozstania i powroty („Granica możliwości”) skrzywiły Geralta do tego stopnia, że nie był już w stanie stworzyć prawdziwego związku z kochającą go kobietą („Trochę poświęcenia”). Wszystkie te problemy miłosne straciły jednak na znaczeniu wobec największej siły, z którą przyszło i przyjdzie się Wiedźminowi zmierzyć – Przeznaczenia…
Więcej zdradzać nie zamierzam, wydaje mi się że każdy winien Sapkowskiego przeczytać sam. Bogactwo świata stworzonego przez autora naprawdę zachwyca. Owszem, można mu zarzucić, że w jego opowiadaniach występują elfy czy krasnoludy, jednak widać, że w prozie Sapkowskiego stwory te (wprowadzone do kanonu fantastyki przez Tolkiena) nie są płaskie, jednowymiarowe. Sapkowski kreśli nam historię, geografię, ekonomię i politykę swojego świata. Jako ciekawostkę można podać fakt, że polityka tego świata jak żywo przypomina poprzednie stulecie w naszej rzeczywistości, zaś biologia oscyluje w okolicach naszego XIX wieku!
Oczywiście to wszystko to jedynie wstęp do samej sagi, ale wstęp smakujący wybornie. Jedyne co można zarzucić książkom o Wiedźminie, to odejście od grafik Bogusława Polcha i zastąpienie ich boleśnie dosłownymi rysunkami…
Andrzej Sapkowski: Ostatnie życzenie, superNOWA, Warszawa 2007
Andrzej Sapkowski: Miecz przeznaczenia, superNOWA, Warszawa 2007