Niedasie czyli Kraków jako naturalne środowisko Homo Sovieticus

Łukasz Gibała: Kraków Nowa Energia

Poniższy tekst powstał w lipcu 2018, jednak postanowiłem go nie publikować przed wyborami samorządowymi. Łukasz Gibała prezydentem nie został (choć wbrew moim obawom znacząco umocnił swoją pozycję), Jacek Majchrowski zamknie drugą dekadę swoich rządów. Czy książka straciła przez to cokolwiek ze swojej aktualności? Zdecydowanie nie!

***

Homo Sovieticus, człowiek w pełni radziecki, doskonale akceptujący władzę, która jak wiadomo nadana z samej góry. W opcji wolności religijnej – od samego Boga. Wystąpić przeciw władzy nie da się, zresztą po co występować skoro autorytetem Władza podparta robi dla nas wszystko, a alternatywa na pewno będzie gorsza. Władza robi dla nas wszystko, a jeśli czegoś nie robi, to dlatego że nie da się. Nie da się. Niedasię. Niedasie – czyli krakowski produkt regionalny.

Przeczytałem wręczoną mi przez samego autora książkę Łukasza Gibały zatytułowaną „Kraków Nowa Energia”. Książka ta powstała oficjalnie jako wyraz sprzeciwu, a nieoficjalnie jako jeden z wielu elementów mający doprowadzić Gibałę na stanowisko Prezydenta Miasta Krakowa w 2018 roku. Nie można odmówić mu wytrwałości, choć jak dla mnie jest to ten typ wytrwałości, jaki cechuje Janusza Korwin-Mikke: niby wszyscy się z nim w jakimś stopniu zgadzają, ale jak przychodzi co do czego to kończy się na 4,76%. Elektorat Korwina dzieli się bowiem na trzy grupy – jedna to zwolennicy wolnego rynku, druga to patrioci a trzecia to jego żelazny elektorat. Podczas wyborów ci pierwsi głosują na „wolnorynkowe” PO, ci drudzy na „patriotyczne” PiS a Korwin zostaje obiektem żartów poprzez swoje 4,76%. I niestety podobna sytuacja może grozić Łukaszowi Gibale.

Analogii między oboma politykami jest więcej – JKM sam stara się zawsze zrobić coś, co można eufemistycznie określić mianem „kontrowersyjnego”, na Gibałę kij się też zawsze znajdzie – a to bycie posłem PO w przeszłości, a to rodzinne koligacje z Jarosławem Gowinem z PiS. Czytając książkę Gibały miałem trochę wrażenie, że czytam wywody Korwina – obaj mają wyraźne zamiłowanie do logiki i argumentacji.

Odchodząc zupełnie od wątków politycznych (które niestety z uwagi na faktyczne kandydowanie Gibały) są nieuniknione, warto skupić się na wizji zawartej w książce. Jest to wizja spójna, bardzo maksymalistyczna i bardzo ambitna. W wielu aspektach zapewne trudna w realizacji, jednak ja – nauczony doświadczeniem z lewicowcem Żiżkiem – nie chcę skreślać książki tylko dlatego że nie podoba mi się jedna czy druga teza autora. Traktuję wizję Gibały jako pewnego rodzaju drogowskaz, motywator, wykład wizji aby później próbować przekuć ją w konkretne działa. Jest to trochę jak exposé premiera – pełne dobrych pomysłów które będzie można ocenić, gdy ów premier „skończy”.

Istotną różnicą w wizji Gibały w porównaniu z trwającą w Krakowie od 15 lat w nieomal niezmienionej wersji wizją Majchrowskiego jest przede wszystkim dużo większa adaptacja do zmieniające się świata. Wiekowy już Majchrowski z kadencji na kadencję nie weryfikuje zbytnio swojego programu i poza odhaczeniem zrealizowanych wielkich budów nie zmienia nic. Urząd Miasta rośnie jak rósł, metro się prezydentowi nadal nie podoba, bo tak jak mu nie pasowało 15 lat temu, tak i nie pasuje mu dzisiaj, mimo że w międzyczasie w Krakowie wyrosło kilkanaście osiedli wielkości Myślenic. Kraków się betonuje a smog zwiększa, ale przecież nie da się z tym nic zrobić. Wymiana pieców postępuje nader powoli, a nawet jeśli piece zostały by zmienione co do jednego, to i tak niewiele to da, bo odpowiadają one jedynie za część (znaczną, ale tylko część) zanieczyszczenia powietrza w Krakowie. No po prostu niedasię.

Gibała nie proponuje wielu działań znacząco różnych od tych, które obecnie wdraża Majchrowski. Nacisk jednak kładzie na ich skuteczność. Pokazuje (i jak udowadniają choć pozycje takie jak „Siła Nawyku” Duhiga czy „Pułapki Myślenia” Kahnemana) że bez nacisku i silnego skoncentrowania się na działaniach wszystko utonie w urzędniczym bagnie. Administracja może i powinna uczyć się od biznesu motywowania swoich pracowników. Przemianowanie „petenta” na „klienta” nie wystarcza – Gibała wskazuje, że jeśli 90% urzędników otrzymało nagrody, to coś jest chyba nie tak, bo niemożliwe, że praktycznie wszyscy tak dobrze pracują. Każdy, kto kiedykolwiek pracował w dowolnej firmie wie, że takich cudów na świecie nie ma. Zawsze jest 20% prymusów, 20% obiboków i cała reszta, która utrzymuje średnią. A nawet jeśli 90% zasłużyło swoją pracą na premie, to co z pozostała 10%? Czyżby byli aż tak niekompetentni, że nie zasłużyli na nagrodę, którą dostaje nieomal każdy? Jeśli tak, to oznacza iż trzeba ich przeszkolić, zmotywować albo…

Motywacja człowieka działa w ten sposób (i najdobitniej pokazuje to Miłosz Brzeziński w „Głaskologii”), że jeśli urzędnik nie zobaczy żadnej reakcji przełożonego na swoją pracę, to jego motywacja i efektywność dążyć będzie do zera. Nie chodzi tu tylko i wyłącznie o wręczanie corocznych nagród, ale o rzeczywiste zainteresowanie się rządzących pracą swoich urzędników. O pochwalenie – ale i być może konstruktywne skarcenie. Tylko wtedy szeregowi urzędnicy będą się zgłaszać do swoich szefów informując o rzeczywistych przeszkodach w funkcjonowaniu miasta – i te przeszkody będzie można usuwać. Funkcjonujący model „zleć, zapomnij, wygłoś OPR co jakiś czas” nie działa. I w efekcie urzędnicy krakowskiego magistratu pracują słabo. Ilość bowiem pomyłek, zaniedbań i przeoczeń (nie tylko ze strony „znienawidzonego” ZIKiTu) zaczyna być zatrważająca. Wszystko to przypisuje słusznie Gibała kiepskiemu zarządzaniu strukturami miasta czyli po prostu kiepskiemu i niegospodarnemu zarządzaniu Krakowem.

Nie miejsce tu aby wyliczać „oczywiste oczywistości” które proponuje dla miasta Gibała, okraszając swoje wywody wyliczeniami oraz odniesieniami do astronomicznego budżetu Krakowa. Wiele z jego pomysłów i postulatów pokazuje jak bardzo władza oddala się od mieszkańców. Naprawdę, nie trzeba milionów aby ławki w parkach nie były zbyt niskie. Nie trzeba wiele wysiłku, aby w zamian za jedno wycięte duże drzewo deweloper musiał sadzić dwa malutkie w okolicy tego wyciętego (a nie gdzieś pod Niepołomicami czy w Lasku Wolskim jak to obecnie ma miejsce). Naprawdę nie trzeba nic, aby zrozumieć że budowanie szerokich pasów ruchu zachęca do mocniejszego „przyciśnięcia” i nie ma nic wspólnego z przepustowością (bo szerokie i szybkie trasy zostają pocięte dziesiątkami skrzyżowań z sygnalizacją świetlną) – dopiero seria wypadków śmiertelnych na alei Armii Krajowej uzmysłowiła miejskim planistom, że zwężenie drogi (choćby z plastikowych pylonów) wymusza zmniejszenie prędkości i zwiększenie uwagi. Nie trzeba też skomplikowanych analiz, aby zobaczyć iż polityka powiększania strefy płatnego parkowania zawsze doprowadzać będzie do parkingowej apokalipsy na osiedlach położonych tuż za strefą. Suma tych drobnych niedociągnięć i urzędniczych potknięć nie jest winą „imbecyli z urzędu” i tego że nic „nie da się zrobić” – kulturę każdej organizacji kształtują jej liderzy i winę za to że Kraków pracuje źle nie ponosi jakiś szary tłum bezimiennych urzędników – to zasługa Jacka Majchrowskiego.

Trudne do przetłumaczenia, choć dość instynktownie łatwe do zrozumienia angielskie słowo „leadership” to coś co zdaje się stanowić sedno programu Gibały. Widać jego fascynację Elonem Muskiem jako wizjonerem o apetycie na zmianę świata. Większość społeczeństwa kojarzy go z lepiej lub gorzej sobie radzącej marki Tesla (produkującej samochody elektryczne, taki pojazd posiada właśnie Gibała), jednak to właśnie Musk wpadł i zrealizował pomysł, przy którym Tesla jawi się jako zabawa: tanie statki kosmiczne. Ta wizja już jest rzeczywistością i pojazdy kosmiczne Muska biją na głowę ładowność rosyjskich Sojuzów (22 tony ładunku kontra 7 ton). Nic więc dziwnego że mocno kontrowersyjny szef SpaceX działa na ludzi i działa także na Gibałę. Słusznie, bo skupiając się tylko i wyłącznie na tu i teraz z definicji skazujemy się na porażkę. Oprócz załatania dziurawych chodników trzeba także patrzeć w gwiazdy. Stan obecny – miasta turystycznego i korporacyjnego nie będzie trwał wiecznie. Tak jak powoli, ale jednak czas Krakowa jako miejsca na tani wypad alkoholowy dla Brytyjczyków się kończy, tak Kraków jako lokalizacja turystyczna może się prędzej czy później znudzić… Tak jak Niemcom znudziła się Hiszpania i porzucili ją na rzecz Chorwacji, a korporacje kiedyś w końcu mogą się wynieść na tańszą od Krakowa Ukrainę.

Kraków potrzebuje przede wszystkim świeżej krwi. Niekoniecznie muszą to być 30 letni hipsterzy startupowcy z Zabłocia, którymi zachwyca się Gibała. Miasto zarządzane przez starszych panów z rodowodem sięgającym Drugiej Rzeczpospolitej z natury rzeczy nie będzie otwarte na innych. Gibała zwraca uwagę na to jak mało w najwyższych władzach miasta kobiet czy ludzi młodych. Władze Krakowa dopuściły ostatnio do głosu Czołowego Rowerzystę Krakowa Marcina Hyłę i pozwoliły mu brać udział w budowie infrastruktury rowerowej. Dopuszczono do głosu „młodego” co w garniturze jeździ na rowerze (zamiast jak Prezydent – Lexusem), tylko że ów największy przejaw młodości i zmiany we władzach Krakowa w tym roku kończy 50 lat… W tym roku do wyborów pójdą ludzie, dla których Jan Paweł II jest równie odległą postacią jak – uwaga – Józef Stalin dla Jacka Majchrowskiego. Tak Proszę Państwa… dzisiejsi 18 latkowie mieli w chwili śmierci Papieża tyle samo lat co Jacek Majchrowski gdy umierał Stalin. Bardzo trudno pięcioletniemu dziecku w pełni doświadczyć i zrozumieć wydarzenia historyczne tej miary. Śmierć Jana Pawła II i Józefa Stalina dzieli nieomal wieczność, i świat zmienił się niesamowicie. Taki sam czas dzieli dzieciństwo młodych wyborców od dzieciństwa dzisiejszej wierchuszki. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia i nie zrozumieją jedni drugich.

Brak świeżej krwi to to, co najbardziej widać w Polskiej polityce. Lokalne krakowskie układy są tego odzwierciedleniem. Dlatego chodząc po różnych zagranicznych miastach i widząc piękną przestrzeń miejską sam wpadam we frustrację. Widzę jak wygląda Hamburg, Tokio, Sztokholm czy Lizbona. Widzę miasta, które żyją i które ustawiają się twarzą do mieszkańców – i gdy wracam do Krakowa, miasta które kocham to mnie diabli biorą. Trzepie mnie że wychodząc poza obszar I Obwodnicy (gdzie wszystko jest zabytkowe i nie wolno tego ruszać) coraz więcej szpetoty. Opuszczając drugą obwodnicę Kraków jest szkaradny. Ekrany akustyczne, beton, betonowa kostka, betonowe bloki. I szarówka, która skutecznie z przystanku Tauron Arena Kraków Wieczysta Można Jeszcze Pewnie Dodać Jakieś Słowa Do Nazwy Bo I Tak Nikt Tego Nie Spamięta nie widać owej Areny. Pewnie dlatego trafia do mnie wizja Gibały, który stara się o tą prezydenturę, choć szanse ma raczej marne. Nawet jeśli by mu się to udało to i tak zapewne nie zrealizuje całości swojego programu. Jednak to, co jest w jego książce fajne, to to, że tą wizję może każdy przeczytać i wystarczy że nawet Jacek Majchrowski weźmie i zrealizuje z tej książki 10% pomysłów – i od razu w Krakowie będzie lepiej.

Książkę pobrać można za darmo w postaci pliku PDF, w popularnych formatach dla czytników książek oraz w formie Audio ze strony autora: https://gibala.pl/ksiazka/

Łukasz GibałaKraków Nowa Energia, Wydawnictwo RM, Warszawa 2017

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.