Ostatnie z opowiadań o Wiedźminie – „Coś więcej” stanowi wprowadzenie do sagi. Wszystko się dobrze kończy, na świecie nastaje pokój, a Wiedźmin z Ciri odjeżdżają, aby zawsze być już razem… Taki malowniczy zwiastun sagi przynosi nam zakończenie opowiadań i doprawdy trudno spodziewać się czegoś strasznego po sadze. Ot, Wiedźmin nadal eksterminować będzie potwory, Ciri będzie sobie rosnąć pod opieką małżeństwa Geralta z Yennefer. Tak się jednak nie stało…
Saga o Wiedźminie jest dojrzałym dziełem, korzystającym obficie z obrazu świata nakreślonego w opowiadaniach jedynie w zarysach. Tym razem Sapkowski wypełnia ten obraz treścią, pojawia się cała masa szczegółów, które budują uniwersum Geralta. Przez karty powieści przewija się olbrzymia ilość epizodycznych bohaterów, którym autor poświęca często po kilka stron opisu, co powoduje że stają się oni nie tekturowymi statystami, ale prawdziwymi ludźmi (krasnoludami, elfami, etc), z krwi i kości. Te historie w niesamowity sposób budują świat (bledną nawet przy nim światy tworzone specjalnie na potrzeby gier RPG), nieco jednak zwalniają dynamikę powieści. Szczególnie jest to widoczne porównując sagę do zwięzłych opowiadań. Pomimo tej niedogodności lektura jest wyśmienita. Ciekawym pomysłem są wprowadzone przez Autora motta – jedno, ogólne dla całej książki, drugie, specyficzne dla danego rozdziału. Motto dla rozdziału zawsze jest cytatem z uczonych (mniej lub bardziej) ksiąg Wiedźminlandu – buduje ono nastrój i przygotowuje czytelnika do lektury, dodatkowo poszerzając uniwersum.
Zdecydowałem się opisać tu dwa pierwsze tomy, gdyż uważam że to one właśnie stanowią pierwszą część sagi o Wiedźminie. Analizując fabułę dalszych części doszedłem do wniosku, że wydarzenia kończące tom drugi, a związane z Wieżą Mewy (dla tych, którzy nie czytali nie będzie to psucie lektury, a ci, którzy już poznali drugi tom sagi – zrozumieją) stanowią wyraźną granicę. Od samego początku sagi czuje się, jak „powietrze” wokół Wiedźmina, Ciri i Yennefer gęstnieje, jak nad ich głowami zaczynają gromadzić się chmury, jak wokół nich co rusz pojawiają się nowe postaci. Które z tych postaci okażą się przyjaciółmi, a które wrogami? Czego antagoniści tak naprawdę chcą od Ciri, Geralta czy Yennefer? Na te pytania odpowiedzi póki co nie dostaniemy. Owszem, pewne wydarzenia stają się bardziej zrozumiałe, niektórzy w końcu odsłaniają karty, ale pierwsze dwa tomy sagi są raczej książkami pytań, niźli odpowiedzi. Pieczołowicie budowana przez Autora intryga nabrzmiewa, pulsuje, aż a końcu wybucha: krwią, cierpieniem i wojnami, które (wydawało by się) wciąż wiszą na włosku…
Wszyscy, którzy oczekują walenia mieczem i zarzynania potworów zawiodą się srodze. Praca mordercy potworów to jedynie dodatek, Geralt po prostu mało ma na to czasu. Na pocieszenie warto jedynie dodać że przynajmniej w tej części sagi Geralt nadal jest sobą, gdyż koniec drugiego tomu przynosi znaczący zwrot akcji, zaś życie głównych bohaterów ulega gwałtownej przemianie…
Na marginesie warto dodać, że pierwsze dwa tomy stanowią mniej więcej 30% objętości całej sagi, gdyż liczba stron z tomu na tom staje się coraz większa…
Andrzej Sapkowski: Krew elfów, superNOWA, Warszawa 2007
Andrzej Sapkowski: Czas pogardy, superNOWA, Warszawa 2006