W swoich opowiadania Jacek Dukaj dość często porusza temat istnienia Boga. W przeciwieństwie jednak do większości opowiadań o charakterze ściśle religijnym, istnienie Boga stanowi jedynie pewien punkt wyjścia do dalszych rozważań lub zawiązania akcji (ten wpis to część druga – tu znajdziesz część pierwszą opisu książki a tu trzecią).
Jednym z takich opowiadań, łamiących de facto doktrynalną wszechwładzę i wszechobecność Boga, jest „Ziemia Chrystusa”. W (wielo) świecie opowiadania mamy do czynienia z wieloma rozgałęzieniami historii skutkującymi stworzeniem kilku (znanych) światów równoległych. Światy te nie są zupełnie innymi przestrzeniami, albowiem zmiana dotyczy jedynie płaszczyzny możliwości (w fizycznej teorii strun mówilibyśmy o piątym wymiarze) i tak na przykład w historii „Ziemi Cartera”, w czasie prezydentury Jimiego Cartera rozpoczyna się wojna światowa pomiędzy ZSRR a USA, i kilkadziesiąt lat później glob jest radioaktywną pustynią, światem rodem z filmów o Terminatorze. W innej Ziemi nie doszło do Rewolucji Październikowej, etc. „Nasza” Ziemia, zwana jest „Ziemią Stalina”, albowiem jesteśmy jedyną znaną nitką historii, w której do władzy w ZSRR doszedł Stalin.
W tym wieloświecie trwa ciągłe poszukiwanie nowych, równoległych Ziem, a po ich odkryciu badanie, gdzie też zaistniała w historii tego świata tak zwana Zwrotnica, czyli wydarzenie różnicujące historie. Oczywiście kolejnym etapem jest podbój.
Wszystko idzie podbijaczom równoległych światów dobrze, dopóki nie trafiają na Ziemię, która różni się od innych pewnym szczegółem – na tej Ziemi wciąż mieszka Chrystus. Chodzi pomiędzy ludźmi i naucza. Na tej Ziemi nie istnieje wiara w Boga. Nikt w niego nie wierzy – wszyscy wiedzą że on jest. Zdaniem Konrada T. Lewandowskiego na dłuższą metę przejście Boga ze sfery wiary do sfery wiedzy udowadnialnej zgodnie z metodą naukową oznacza koniec wolnej woli. Ziemia Chrystusa zdaje się być ową przypadłością częściowo dotknięta. Z drugiej strony szok ontologiczny ekipy eksploracyjnej jest nie do przeskoczenia. Powoli obserwujemy starcie ludzi z epoki rozumu z czymś, co nadprzyrodzone. Zaglądamy ludziom pod czaszki.
Konkluzja tego opowiadania (dodajmy iż Dukaj potwierdza iż jest osobą wierzącą) zdaje się być zgodna z twierdzeniami Lewandowskiego – Bóg możliwy do dowiedzenia metodami naukowymi jest dla człowieka XXI wieku szokiem. Błogosławieni ci, co nie widzieli a uwierzyli ulega odwróceniu – przeklęci ci, co nie wierzyli, a ujrzeli.
Kolejnym opowiadaniem, dość mocno wchodzącym w sferę boskich zamierzeń jest „Medjugorje”. Nazwa o tyleż przewrotna, że ma ona w tym opowiadaniu kilka znaczeń. Teoretycznie jest to opowieść o działalności znakomicie wyposażonej ekipy, której zadaniem jest wyłapywać osoby mające objawienia i za pomocą wyrafinowanej technicznie aparatury sens owych objawień badać. Więcej pisać nie chcę, aby nie zdradzać zakończenia i wrażych szczegółów utworu, jednak akcja przybiera niesamowity obrót.
W pewnym miejscu zdaje się Dukaj rozgrywać wszechmoc Boga, który przemawia zawsze do tego, do kogo chce przemawiać. Z drugiej jednak strony, nie zawsze jest w stanie to zrobić – skoro jest wszechmogący, to czemu po prostu nie zmaterializuje na serwerze SMTP e-maila do wszystkich ludzi na świecie, tylko pokazuje się w białym ogniu, pośrodku krwawej wojny domowej w zapomnianym afrykańskim kraju?
Odpowiedź jest o tyle przewrotna, że zdaje się dotyczyć całej ludzkości .To opowiadanie to teologiczna przyszłość Homo sapiens. Bóg wybrał kiedyś jeden naród, lecz przymierze zostało zerwane. Teraz tracimy status wybranego jako gatunek. To nie Żydzi przestają być u Dukaja Narodem Wybranym – to ludzie przestają być Gatunkiem Wybranym.
Warto dodać, że „Medjugorje” jest jedynym przypadkiem kiedy Dukaj wprost wyjaśnia o co chodzi w jego opowiadaniu. Na swojej stronie przyznaje, że niejednoznaczność zakończenia jest jego błędem i podaje (na osobnej podstronie) wyjaśnienie. Zastanawiam się momentami, czy opowiadanie to nie powinno przejść pewnych zmian. Może nawet nie tyle fabularnych, ile redakcyjnych. Być może Jacek Dukaj zdecyduje się kiedyś zmienić ten tekst, choć trudno będzie uniknąć łopatologii. Jeśli jednak ceną za ucięcie pretensji do niejednoznaczności zakończenia ma być trywializacja tekstu, wolę to opowiadanie w obecnej formie.
Do tematu przyszłości ludzkości w sensie teologicznym wracaj Dukaj w opowiadaniu „In partibus…”. Tekst ten właśnie daje tytuł całemu tomowi opowiadań. Właściwie ciężko powiedzieć, że jest to opowiadanie. To raczej złączenie ze sobą trzech fabularyzowanych felietonów połączonych wspólnym problemem, nawet nie tyle fantastycznym, ile teologicznym.
Podstawowym zadaniem Kościoła jest oprócz szerzenia wiary także utrzymywanie jej w zgodzie z doświadczanym przez wiernych wszechświatem. Badania naukowe, które wskazywały na istnienie w przeszłości dinozaurów przez długi czas były negowane, jako sprzeczne z Pismem Świętym. Jan Paweł II „pogodził się z Darwinem” na gruncie metody naukowej. Dziś nikt nie neguje koncepcji Wielkiego Wybuchu tylko dlatego, że w Biblii nie ma jego dokładnego. Ta powszechnie znana konieczność zmiany nauki Kościoła na skutek coraz to nowych odkryć stanowi jednak jedynie część rozwoju magisterium. Jest to część najbardziej znana, acz nie jedyna.
Zupełnie osobnym elementem dopasowywania przez Kościół nauki biblijnej do rzeczywistości jest interpretacja nowych zjawisk zachodzących w świecie. Tak jak rozwój cywilizacji stwarza nowe możliwości, tak stwarza też nowe pokusy i nowe przestępstwa – ergo – stwarza nowe możliwości grzechu. Ocena moralna nowych czynności ludzkich również wymaga przeformowania pewnych doktryn – wszak Jezus nigdy nie powiedział że pigułki wczesnoporonne są złe i nigdy nie potępił piramid finansowych. Pomimo to, znając doktrynę chrześcijańską „instynktownie” czujemy, że w ramach chrześcijaństwa te byty są złe.
Jacek Dukaj stawia w swoim quasi opowiadaniu Kościół przed zadaniem jeszcze trudniejszym. Nakazuje teologom konfrontację z życiem pozaziemskim. Dziś, gdy zaczynamy być coraz bardziej pewni iż nawet na Marsie mogło istnieć prymitywne życie, problem uzyskania dowodu na istnienie (obecnie lub w dalekiej przeszłości) życia poza Ziemią zdaje się redefiniować z pytania „czy” w pytanie „kiedy”. Kosmiczne odległości oznaczają, że pewnego dnia otrzymać możemy radiową transmisję od dawno wymarłej cywilizacji…
Jacek Dukaj problem obcej inteligencji stawia przed Kościołem już teraz. W Biblii słowa nie ma o kosmitach. Nie ma też jednak słowa o Indianach, a w czasie gdy Jezus chadzał po Izraelu, Indianie tworzyli swoje cywilizacje. Początkowo były wątpliwości, czy chrześcijanin musi być Żydem (członkiem narodu żydowskiego) czy też wystarczy żeby został żydem (wyznawcą religii żydowskiej). Szybko porzucono te wątpliwości, i dziś chrzest oznacza jedynie polanie wodą, a nie obrzezanie. Skądinąd sam chrzest oznaczał początkowo zanurzenie w Jordanie (który wygląda jak zielona breja), a dziś polewamy główkę dziecka czystą wodą. Czyż więc polanie głowy Obcego dziecka ciekłym azotem będzie aż takim wielkim odstępstwem?
Jacek Dukaj idzie w swoich implikacjach dalej. Skoro już uznajemy, że Obcy mają duszę, to czyż nie należy im głosić Słowa Bożego? Przecież to nasz chrześcijański obowiązek – więc ubierają misjonarze pancerne skafandry i schodzą do morza metanu ewangelizować…
Nie wszyscy Obcy okażą się jednak podatni w tym samym stopniu na Słowo Boże. U niektórych jednak pojawi się chęć zaprzestania przemiany pokoleń (kto powiedział że przemiana pokoleń jest nieefektywna) i wstąpienia w stan kapłański. Oczywiście problem będzie z oddzieleniem gdzieniegdzie samców od samic, ale raz ruszonego postępu się nie zmieni – i tak w końcu Dukaj przedstawia nam półmetrowego kardynała oddychającego chlorem, który leci na konklawe. Jedną granicę złamano już w 1978 roku wybierając papieża nie będącego Włochem, konklawe roku 2005 pokazało, że do zasady, że papież musi być Włochem nie ma powrotu. Póki co papież jest biały – ale zapewne zobaczymy papieża z czarnej Afryki. Padnie kolejna granica. Kiedy więc pojawi się pierwszy papież nie będący człowiekiem? Znów – kiedy ludzie przestaną być Gatunkiem Wybranym?
Dukaj stawia tu szereg niewygodnych pytań – nawet jeśli są one nie wyartykułowane wprost. Czy nie-ludzki papież stanowi złamanie zasady, że człowiek został stworzony na obraz i podobieństwo Boga? Do jakiego stopnia podobni jesteśmy Wszechmogącemu? Pychą byłoby uważać Boga za dwunożnego humanoida o wzroście około dwóch metrów…
Jacek Dukaj potrafi w swoich opowiadaniach otworzyć puszkę Pandory. To, że punktem wyjścia do zaistnienia tej puszki jest fakt istnienia ludzi, którzy wierzą w Boga nie znaczy nic. Geniusz Dukaj objawia się w tym, że on, mimo że sam wierzy, nie nakazuje wiary nikomu. Pokazuje tylko, jak z żelazną logiką z założeń, wynikają implikacje.
Ten wpis to część druga – tu znajdziesz część pierwszą opisu książki, a tu trzecią.
Jacek Dukaj: opowiadania “Ziemia Chrystusa”, “Medjugorje” i “In partibus..” z tomu W kraju niewiernych, Wydanie pierwsze: superNOWA, Warszawa 2004 (kolejne wydania – Wydawnictwo Literackie).