W końcu przyszło to, co przyjść miało. Saga o Wiedźminie się skończyła a Geralt i Yennefer…
Ostatni tom sagi, pomimo największej objętości (ponad 500 stron) jest mimo wszystko dość krótki. Być może dla jednej jedynej opowieści pół tysiąca stron wystarczyłoby na stworzenie hucznego zakończenia, jednak opowieść o Geralcie systematycznie ulegała podziale na wątki poboczne. W efekcie w tomie piątym mamy cztery wątki główne (!): opowieść o Wiedźminie, losy Yennefer, wspomnienia Ciri oraz historię świata, która zmierza ku swojemu punktowi zwrotnemu. Wszystkie te wątki dodatkowo plątają się i mieszają w nieskończonej wprost ilości retrospekcji, nie ma nieomal wersu, który nie byłby tak naprawdę opowiadany i wspomniany przez całe rzesze bohaterów głównych i pobocznych… Mnogość postaci, mnogość legend czy w końcu mnogość światów powodują, że każdej z tych fascynujących konstrukcji podziwiamy jedynie przez krótką chwilę…
Sapkowski rozwiązuje po kolei jeden wątek po drugim, po kolei poznajemy losy kolejnych, często zupełnie nieistotnych bohaterów. Te mikro opowieści tworzą jednak obraz świata którego losy toczyć się będą po zamknięciu przez nas ostatniej strony powieści. Sugerowane dalsze losy wcale nie są tak optymistyczne, jak by się mogło wydawać… Wiele z nadciągających zdarzeń zasmuciłoby lub załamałoby bohaterów sagi. Być może dlatego miłosierny Autor postanowił oszczędzić im tych cierpień. W tym miejscu zresztą należy wspomnieć o pewnej dość denerwującej charakterystyce „Pani Jeziora”: ciągle ktoś zbyt łatwo ginie. Dziwi to, że wielu dotąd nieomal niezwyciężonych bohaterów – zarówno tych pozytywnych, jak i negatywnych, którzy dotąd uchodzili cudem z nawet najgorszych opałów, nagle zaczyna ginąć niczym muchy. W tomie piątym sagi wielu z wcześniejszych oponentów spotyka się ponownie. Wiele walk, które nie mogły zostać rozstrzygnięte kończy się teraz szybkimi ciosami, w sposób którego zupełnie nie przewidywalibyśmy. Nie wiem czy jest to pewna niekonsekwencja, ale dlaczego drużyna Geralta, niezwyciężona przez ponad dwa tomy sagi, tak łatwo daje się uszczuplić? Dlaczego niepokonani złoczyńcy padają nagle po dwóch ciosach mieczem? Zaiste, dziwne te koleje losów…
Jedynym starciem, które Sapkowskiemu udało się mistrzowsko jest opis wielkiej bitwy Nilfgaardu z królestwami Północy. Nie chcę patetycznie porównywać opisu bitwy pod Brenną do sienkiewiczowskiego opisu bitwy pod Grunwaldem, ale osobiście czułem się nieomal jakbym sam z mieczem stał na polach pod Brenną. Opis jest tak realny, że porównać go można tylko i wyłącznie z reportażem kręconym z ręki podczas wojny. Bohaterstwo, podłość i rola podstawowych błędów popełnianych przez dowództwa jest tu aż nadto widoczna. Ze wszystkich wątków, ten wyszedł Sapkowskiemu najlepiej. Samo rozwiązanie wątku historii świata poznajemy oczywiście jako opowieść. Tym razem historie te opowiadają drugoplanowi architekci historii: najważniejsi najemnicy, najważniejszy szpiedzy, ważni wodzowie. Ich opowieści, z zakończeniem będącym jawnym nawiązaniem do słynnej „Casablanki” smakują niczym dobre wino…
Niestety, oprócz tych pieśni pochwalnych pod adresem Sapkowskiego, jednego darować mu nie mogę: rozwiązania historii Geralta i Yennefer. Czasami wręcz myślę sobie, że notatek Autor miał na jeszcze jeden lub dwa tomy historii, ale podjął strategiczną decyzję o zakończeniu sagi po piątym tomie. Nie wiem czy to był dobry pomysł.. myślę wręcz ze koniec tomu piątego zaraz po zakończeniu bitwy pod Brenną (po 330 stronach) i przekucie pozostałych 200 stron w zamykający i spinający całość tom szósty być może nie byłoby sukcesem finansowym (nie każdy chciałby czekać na książkę, w której wiadomo już że wszystko się kończy), ale w sposób taktowny i elegancki domknęłoby sagę. Obecne zakończenie jest tak pospolite i banalne że jako zakończenie fantasy heroicznej… po prostu boli. Jednak jest ono – jak mówi to badająca po latach losy bohaterów magiczka Nimue – „brzydko prawdziwe”. I nie powstrzymuje tego uczucia fakt, że Geralt, który teoretycznie przestał być wiedźminem znów walczy z potworami za pieniądze (przez chwilę)…
Andrzej Sapkowski: Pani Jeziora, superNOWA, Warszawa 1999