Świat Wiedźmina pęka. Może pozornie wszystko jest na miejscu, królowie knują, wojny trwają a potwory grasują, ale coraz bardziej czuć pękanie świata, w którym żyje Geralt i Ciri…
Trzeci i czwarty tom sagi o Wiedźminie przynosi pewne zmiany wobec jej początku. Jak dotąd wszystko było poukładane, a same spiski były bardzo „wiedźminowe”, klasyczne. Koniec drugiego tomu przynosi zasadniczą zmianę, wydarzenia wokół Geralta, Ciri i Yennefer mają zupełnie inną naturę niż te, których dane nam było skosztować w pierwszych czterech książkach o przygodach Wiedźmina. Coraz mniej machania mieczem i walk z potworami, coraz więcej zrezygnowania, okrucieństwa i wydarzeń, które nakazują Geraltowi przemyśleć swoją postawę…
Wyleczony po jatce podczas zjazdu czarodziejów Geralt rozpoczyna poszukiwanie Ciri. Podróżując przez ogarnięte wojną kraje, na skutek oglądanych okrucieństw Geralt porzucić musi swoją neutralność, porzucić musi także samotność. Wokół Wiedźmina pojawiają się ludzie (i nie tylko) niosący mu pomoc, bez której Geralt nie mógłby nic zrobić. Co znamienne – pomoc niosą mu ci, którzy do niedawna byli bądź jego bezpośrednimi wrogami, bądź sprzymierzeńcami jego wrogów… Drużyna Geralta, zmuszona jest walczyć tak ze swoimi przyjaciółmi, jak i wrogami. Pojęcie „wróg” i „przyjaciel” ulega jednak zatarciu, do końca nie wiadomo kto jest kim. Dla Geralta liczy się jedynie Ciri – to ona staje się jego celem i sensem jego życia.
W trakcie lektury poznajemy też losy samej Ciri – wiedzie ona brutalny i okrutny żywot, przechodząc w trakcie wydarzeń, które ją spotykają przyspieszony proces dojrzewania, przechodzi ona, podobnie jak Geralt, swego rodzaju „chrzest ognia”… To nie są przyjemne wydarzenia. Z zagubionej księżniczki, poprzez okrutną zabójczynię, poniżoną wiedźminkę staje się Ciri uciekinierką. Nie wie ona nic o losach Geralta, nie wie ona nic o cierpieniu Yennefer, a mimo to czuje, że z jej bliskimi dzieje się coś złego, że grozi im niebezpieczeństwo, że powinni uciekać… Motyw ucieczki staje się w tej części sagi coraz bardziej wyraźny. Każdy coś chce uchwycić i przed czymś musi uciekać… Z dwóch wątków w pierwszych częściach sagi robi się ich kilka, w sprawę Ciri zamieszanych jest coraz więcej osób, kolejni ludzie muszą stawić czoła przeznaczeniu…
Trzeci i czwarty tom sagi o Wiedźminie oddalają się bardzo od archetypu wiedźmińskich opowieści. Narracja stopniowo przestaje być liniowa, staje się równoległa. Coraz częściej historia jest wprost opowiadana – czy to przez bajarza Pogwizda dzieciom, czy to przez samą Ciri leczącemu ją pustelnikowi. Nie dość więc, że bohaterów przybywa, to jeszcze ich losy poznajemy z pewnej perspektywy, co trochę mąci nam ogólny obraz tego, czym saga winna się zakończyć. Jeśli bowiem bajarz Pogwizd opowiada losy Geralta i Ciri z perspektywy stu lat, oznacza to wprost, że przepowiednia Ithlinne nie spełniła się chyba tak, jakbyśmy tego oczekiwali… Coraz bardziej daje się wyczuć, iż wielkie zakończenie wisi w powietrzu. Stopniowo pojawiają się wątpliwości, czy owo zakończenie będzie happy endem, czy przypadkiem nie będzie ono wyborem na zasadzie kto wygra: misterny plan dominacji elfów, knucia Loży Czarodziejek czy brutalna siła Nilfgaardu?
Niestety, wzmiankowane tomy nie przynoszą odpowiedzi na postawione wcześniej zagadki. Owszem, niby dowiadujemy się kim tak naprawdę jest Ciri oraz dlaczego zginęli jej rodzice, ale to wciąż za mało… Wszystko ma się wyjaśnić w ostatnim, piątym tomie sagi…
Andrzej Sapkowski: Chrzest ognia, superNOWA, Warszawa 2005
Andrzej Sapkowski: Wieża jaskółki, superNOWA, Warszawa 2007