Esencjalista

Greg McKeown
Essentialism. The Disciplined Pursuit of Less

Każde pokolenie ma swoją kultową komedię. Dla najstarszych takim filmem jest „Rejs”. Młodsi zachwycać się mogą „Hydrozagadką”.  Dzisiejsi czterdziestolatkowie znać na pamięć będą teksty z „Misia” (to moja kultowa komedia) lub „Seksmisji”. Millenialsi wspominają zaś „Poranek Kojota” lub -przede wszystkim – „Chłopaki Nie Płaczą”.

W ostatnim ze wzmiankowanych tytułów jeden z bohaterów – Laska – opowiadał iż w życiu należy zadać sobie jedno „zajebiście ważne pytanie co lubię robić a następnie zacząć to robić”. Wspomnieć należy tę myśl nieprzypadkowo. Gdyby zebrać myśli Grega McKeown’a z książki „Esencjalista” i zastosować je do owej pozycji, w efekcie powstałoby dzieło zaledwie kilku stronnicowe. Dałoby ono się ponownie zredukować i w wyniku owej podwójnej redukcji otrzymalibyśmy coś, co dość dobrze streścił dwoma zdaniami Laska.

Trywializacja rodem z filmu nie jest tu co jednak na miejscu. Krzywdzącym dla McKeowna byłoby sprowadzenie jego życiowego credo to skupiania się na tym, co się lubi robić. To uproszczenie, ale dające pewien obraz: skupienie na tym co najważniejsze jest drogą, jaką należy obrać. U Laski robić należy to, co się lubi. U McKeowna – to, co w danej chwili prowadzi do celu. Poza tą jedną różnicą obaj odrzucają wszystko, co nie jest istotą. I w owym dążeniu Laska do hedonizmu, McKeown do „większego celu” (jakikolwiek by on nie był) – są idealnie spójni.

Pierwszym krokiem, lub pierwszym ćwiczeniem do wejścia na ścieżkę esencjalisty jest oczywiście minimalizm. Nie pojawia się tutaj wprawdzie Marie Kondō, jednak ćwiczenia z wyrzucania z garderoby wszystkiego, poza tym co się absolutnie kocha i w czym wygląda się absolutnie bosko są zbliżone do działań minimalistów. Garderoba, jako miejsce pełne utrudniaczy życia, które wymagają od nas decyzji (co na siebie włożyć) jest pierwszym miejsce do zrobienia porządków w życiu. Jeśli nie chcemy zastosować metody Marka Zuckenberga czy Stevena Jobsa (posiadanie kilku sztuk dokładnie takich samych ubrań i noszenie codziennie takiego samego, choć nie tego samego stroju) to musimy naszą garderobę regularnie czyścić z ciuchów, które nie są nam niezbędne ani nie są dla nas ważne. W przeciwnym razie obrośniemy w rzeczy. Kolejne kroki to oczywiście nie kupowanie nowych ubrań, jeśli nie są nam naprawdę potrzebne oraz ustanowienie procesu regularnego przeglądu i usuwania z życia rzeczy niepotrzebnych.

„Rzeczy” ma tu znaczenie podwójne, bo nie chodzi przecież tylko o ubrania. Dowolny przedmiot który posiadamy powinien być nam rzeczywiście potrzebny. Dotyczy to także książek, gadżetów, mebli, samochodów, domów – słowem wszystkiego. Także – i to może się wydać kontrowersyjne – znajomych. Nie można oczywiście nikogo z naszego życia „wyrzucać” – jednak McKeown radzi, aby nie podtrzymywać na siłę znajomości, które się z jakiś powodów wypaliły. Nie próbować na siłę spotykać się z ludźmi, których tak naprawdę widzieć nie chcemy.

Wszystko to podyktowane jest dość przerażającym odkryciem, którego dokonał McKeown: praktycznie wszystko jest nieważne. Tylko niewielka część rzeczywistości to osoby i rzeczy które rzeczywiście są dla nas ważne. Cała reszta to szum i tło. Jakkolwiek wydaje się to dziwne, często sami tego nie zauważamy. Autor opisuje ważne spotkanie z klientem, przez które nie zdążył do szpitala aby odwiedzić swoją rodzącą żonę. Spotkanie było ważne. Naprawdę? Jak wielu z nas powtarzając mantrę o „ważnym spotkaniu” odpuszcza robienie rzeczy naprawdę ważnych? Czy ważniejsze jest dla nas spotkanie w pracy, czy rodzina? Spotkanie w pracy z (potencjalnym jak się okazuje) klientem, który tak naprawdę nie jest w ogóle zainteresowany a jedynie „bada rynek”? Ścieżka Esencjalisty to wybranie tego, co naprawdę chcemy robić i podporządkowanie temu całej reszty.

Tego typu przemeblowanie życia oznacza, iż dodatkowo powinniśmy w pracy mówić często „nie”. Odmawiać uczestnictwa w przedsięwzięciach, co do których nie jesteśmy przekonani, albo w których nasz wkład w całość nie będzie znaczący. Pewnie, nie jest to nic łatwego, ale czy lepiej brać udział w 10 projektach w których dołożymy cegiełkę, czy lepiej w jednym, w którym maksymalnie będziemy mogli wykorzystać nasze doświadczenie i umiejętności? Szczególnie jeśli całą naszą rozproszoną energię skupimy na dokładnie jednej rzeczy…

Tak naprawdę wybór powyższy nie jest kwestią która jest czyimś widzimisię. Jeśli my sami nie potrafimy priorytetyzować naszych zadań, to owe priorytety ustali nam ktoś inny. Brak decyzji jest decyzją.

Jak więc radzić sobie z koniecznością odcięcia rzeczy zbędnych, a skupienia się na niezbędnych? Autor podaje kilka trudnych (niestety) recept. Przede wszystkim należy zacząć delikatnie eksplorować możliwości. Dać sobie czas na czytanie, myślenie i decyzję. O ile jest to możliwe przedkładać sen nad tanią rozrywkę. Pozwalać swojemu wewnętrznemu dziecku na zabawę, która pomaga wybić się nowym pomysłom. Pomysły te należy ocenić i jeśli są ważne – realizować. W przeciwnym wypadku konieczne jest ich odrzucenie.

Idąc dalej ścieżką Esencjalisty życie będzie się zmieniać. Musimy nauczyć się odcinać straty nie bacząc na koszty utopione. Trudno, stało się. Musimy nauczyć się mówić „nie”. Stanowczo, czasami miękko, ale repertuar naszego „nie” musi być szeroki. Czasami trzeba będzie się wycofać ze zobowiązań (i zdać sobie sprawę z ewentualnego kosztu wycofania się). Tego typu wycofanie się służyć będzie też budowaniu sobie swoich własnych buforów – czasowych, kosztowych, organizacyjnych. Wszystko po to, abyśmy stawali się jak najlepsi w tym, co jest rzeczywiście ważne. Tym, co jest dla nas priorytetem- nie „priorytetami”, bo liczba mnoga od słowa „priorytet” to wymysł czasów całkiem współczesnych. A jak zawsze powtarzał Nassim Nicholas Taleb – należy czytać teksty starożytne, najlepiej oczywiście stoików.

„Essencialism” to dobra książka. Pozwala spojrzeć na swoje życie z dystansu i zadać sobie kilka pytań o sens działań. Podaje recepty, życiowy wręcz poradnik jak patrzeć na swoje cele. Nie do końca można się z nimi zgadzać, ale warto choćby część z nich zastosować. Zasady takie jak cytowane przez autora „mniej, lecz lepiej” („less, but better”) to inna odmiana „mniej znaczy więcej” („less is more”)  powtarzana jak mantra przez Frieda w „Rework”. Książka McKeowna stanowi również ciekawe uzupełnienie czytanej przeze mnie niedawno „Obstacle is The Way” autorstwa Ryana Holliday’a

Greg McKeownEssentialism. The Disciplined Pursuit of Less, Virgin Books, UK 2014

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.