Większość w miarę dobrze wykształconych ludzi zna choćby w zarysie fabułę „Mistrza i Małgorzaty” Michaiła Bułhakowa. Szatan odwiedza stalinowską Moskwę i dziwi się, że nikt w niego nie wierzy, zaś w międzyczasie poznajemy „prawdziwą historię” Jezusa z Nazaretu. Historia owa jest z punktu widzenia chrześcijaństwa bluźniercza. Dwa zdania i cała książka streszczona. Ewentualnie napisać można iż jest to „Ponadczasowa opowieść o walce Dobra ze Złem” (to chyba najbardziej banalny, wyświechtany i oczywisty slogan podsumowujący dowolne dzieło).
Niestety, u Bułhakowa nic nie jest oczywiste. Zło jest tu zdystansowane, ukryte, chłodne. Czarni bohaterowie nie dopuszczają się zbyt wielu złych czynów, ich działania ograniczają się w zasadzie do swego rodzaju psikusów. Nie widać na kartach książki nawet zbyt wiele kuszenia ludzi do popełniania zła. Ot, pan Woland ze swymi towarzyszami bawi w Moskwie przez pewien czas, czasami co najwyżej obnażając ludzką podłość. Jednak mimo iż proweniencja Wolanda jest jednoznaczna, słowo „szatan” pada na kartach książki tylko raz… Continue reading “Nieoczywistość”