Dwadzieścia lat temu pewien weterynarz w średnim wieku wsiadł w Krakowie do autobusu miejskiego i zobaczył cudowną kobietę. Nie byłoby w tym nic dziwnego, wszak codziennie w Krakowie do autobusów miejskich wsiadają tysiące pasażerów i zapewne jest wśród nich co najmniej kilku weterynarzy w średnim wieku. Pięknych kobiet w autobusach także nie brakuje, jednak tym co różni naszą codzienność od podróży doktora Kohoutka, jest nie tylko brak linii pospiesznej A, skasowanej wiele lat temu, ale i dalszy ciąg zaczynającej się właśnie w ten sposób historii…
Gdyby chcieć być kronikarzem chronologicznym, wypadałoby się cofnąć całe pokolenia Kohoutków wstecz, opowiedzieć historię wielkiej rzeźni i każdego kolejnego małżeństwa budującego ród, wyjaśnić dlaczego dobrzy protestanci nie umierają w zimie aby w końcu dotrzeć do doktora weterynarii Pawła Kohoutka, wiślańskiego – nie bójmy się tego określenia – jebaki, który na swoje łowy wymyka się do Krakowa. Tam poznaje kolejne swoje Aktualne Kobiety, jednak pech chce, że jedna z nich pakuje swoje rzeczy i wyjeżdża na zawsze do Wisły, aby tam spędzić życie z Kohoutkiem. Pomysł okazuje się być całkiem sensowny, jednakże Kohoutek boi się reakcji domowników: Omy, Matki Kohoutka, Ojca Kohoutka, Pastora, Pastorowej, Żony Kohoutka i nigdy nie określonego w książce pod kątem płci Dziecka Kohoutka.
„Inne rozkosze” reprezentują dość wczesny okres w twórczości Jerzego Pilcha. Nieco później zaczyna razić jego żonglowanie tymi samymi postaciami, tymi samymi nazwiskami i w końcu tymi samymi miejscami w Wiśle. Fakt, kontekst zawsze się zmienia, jednak w tym przypadku Wisła i jej uwarunkowania faktycznie zdają się być elementem powieści. Osobiście sięgnąłem po „Inne rozkosze” po przeczytaniu większości powieści Pilcha i uważam tą książkę za jedną z przyjemniejszych pozycji w jego twórczości. Na pewno jest to książka łatwa w odbiorze, można się przy niej pośmiać, niestety przed jednoznacznym zakwalifikowaniem jej do nurtu literatury humorystycznej broni się jej zakończenie, które trudno uznać za szczęśliwe.
Pewnym aspektem, który dla mnie osobiście jest ważny, jest Kraków, który pojawia się jedynie epizodycznie. Bohater poznaje swoją Aktualną Kobietę w autobusie pospiesznym linii A, z którego obserwuje między innymi budowę Hotelu Chopin koło Ronda Mogilskiego. Autobus ten po ruszeniu spod Dworca Głównego jechał nieprzerwanie właśnie do Ronda Mogilskiego, zatrzymując się dopiero na przystanku u wlotu ulicy Kieleckiej. Tam właśnie rozpoczyna się rozmowa bohatera z poznaną kobietą, po której oboje niebawem z autobusu wysiadają. Wysiadać mogli choćby w Czyżynach, albo na mojej rodzinnej Wieczystej. Zarówno miejsca, jak i autobus są dla mnie elementem mojej historii, mojego kresu dzieciństwa i powolnym wkraczaniem w okres nastoletni. Gargantuiczne wnętrze autobusu, to jak nić środek pojazdu Scania 111 – kilka takich (dość mocno wyeksploatowanych) autobusów było w Krakowie na linii A używane po upadku komuny.
Podsumowując – jest to książka, która warto przeczytać. Sto dwadzieścia stron stanowić może dobrą cezurę naszej skłonności do czytania Pilcha – jeśli nie polubimy go po tej powieści, może nie warto sięgać po następne jego książki. Jeśli jednak polubimy jego pijacko – erotyczny styl, nic nie stoi na przeszkodzie, aby poznawać jego twórczość dalej.
Jerzy Pilch: Inne rozkosze, Wydawnictwo a5, Kraków 2004